To nie jest zwykła autobiografia. To – dokładnie jak wskazuje tytuł – autobiografia traumy. Peter Levine, twórca nurtu pracy z traumą Somatic Experiencing napisał do bólu szczerą książkę o swoim życiu.
Momentami – czytając ją – chciałam ją spowolnić, zatrzymać, a nawet wymazać z głowy. To książka, która pokazuje, że owszem trauma jest częścią życia, ale bywają życia, które są tą traumą dosłownie zalewane. Odkładałam tę książkę na (czytnikową) półkę i decydowałam jej nie czytać. Ale wracałam. Trauma ma przecież swój magnetyzm.
Nie jest to autobiografia linearna, zmierzająca do skumulowanego latami poczucia sensu i ukojenia. To raczej książka o cyrkularności życia i o tym, że czasami zadaje nam ono więcej pytań niż daje odpowiedzi. Książka o tajemnicach życia, o krawędziach rozsądku, o deficytach, które czasami transformują się w przepiękne odkrycia, a czasami zostają z nami na zawsze. Książka o magii wychodzenia poza świat naukowy, o otwieraniu się na niezrozumiałe, o bezkompromisowym dostrojeniu do tego, kim mamy być. Książka o spotkaniach z snami, szamanami, psychodelikami, własną wyobraźnią, ale też największymi naukowcami i odkrywcami.
To nie jest książka łatwa. Ale pewnie żadna autobiografia traumy taka nie jest. Nie da się o niej napisać po prostu „polecam”, „nie polecam”. Książka wymyka się kategoriom i ocenom. Zmusza do myślenia, czucia, stawania twarzą w twarz z własnymi niewygodnymi wspomnieniami i najwstydliwszymi częściami nas samych.
To też książka o ponownych szansach na zdrowe życie. O subtelnej energii zdrowienia, ktora pozwala zmieniać się zastanym porządkom. Książka o wychodzeniu poza ramy terapii, a nawet poza ramy tego co ludzkie.
Zostawia mnie w poruszeniu, w którym są wszystkie życiodajne emocje (nawet rozczarowanie).
Niech to pracuje we mnie, niech się układa, niech pozwala transformować trudne w piękne.