Rezyliencja to płynność. Płynność przechodzenia z nadmiernego pobudzenia do pobudzenia bardziej optymalnego. Wracania z zamrożenia do ruchu. Kojenia się po uczuciu zagrożenia w kierunku poczucia bezpieczeństwa. Przechodzenia ze stanu zaalarmowania do stanu przyglądania się światu z ciekawością (i odwrotnie).
Literatura psychologiczna i idąca wraz z jej przyswojeniem świadomość pozwala rozszerzyć nam zakres rezyliencji. A tego teraz wszyscy bardzo potrzebujemy. Szerokości naszej odporności, gruntu pod nogami i podstaw do budowania nadziei.
Więc zaczynamy.
Poniżej pierwsza seria książek o traumie (również terapii traumy) i rezyliencji, które czytam i które polecam. Będę sukcesywnie dodawać nowe lektury.
***
Potrzebujemy zdrowych wspólnot, by goić swoje rany, czyli o książce “Co ci się przydarzyło?”, wywiadzie-rzeka Oprah Winfrey z Bruce’em Perrym
Najwięcej zdrowienia wydarza się w społecznościach.
To tak bardzo opisuje naszą kulturę teraz. Jesteśmy reaktywni; wybieramy wygodne, dające szybki efekt rozwiązania; boimy się ryzykować; skupiamy się na zdobywaniu rzeczy materialnych, a nie relacji.
Jeśli kontrolujesz to, jak wiele i kiedy straumatyzowana osoba mówi o traumie, to jest to dla niej raczej retraumatyzujące niż uzdrawiające.
fragmenty książki
(przytoczone przeze mnie cytaty są tłumaczone przeze mnie, książkę czytałam w 2021, nie pojawiło się jeszcze wtedy polskie wydanie)
To jedna z ważniejszych książek przeczytanych we mnie w 2021 (i tak bardzo cieszę się, że w 2022 pojawi się ona również na rynku polskim, dzięki Wydawnictwu Agora). Bruce Perry, znany już polskiemu czytelnikowi z książki “O chłopcu wychowanym jak pies” (pisałam o niej dawno temu tu) odpowiada na pytania Oprah Winfrey (tak, tej słynnej Oprah!) o istotę traumy, specyfikę traumatyzacji wczesnodziecięcej, rezyliencję i naszą kulturę, w której tak trudno – według ich obu – emocjonalnie zdrowieć.
Rozmowa Perry’ego i Winfrey najbardziej jest jednak o tym, że to kontekst definiuje, co stanie się dla nas traumatyczne, a co nie. Od tego bowiem, co nam się przydarzyło w dzieciństwie, dla naszego późniejszego rozwoju – według Perry’ego – po stokroć ważniejsze jest to, co nam się nie przydarzyło. To nie zdarzenie traumatyczne jest największym problemem, lecz brak czułego opiekuna, który pomógłby nam je wspólnie z nim zmetabolizować. Nie relacja przemocowa w rodzinnym domu, ale milczenie ludzi wokół tej relacji i brak wsparcia, gdy go potrzebowaliśmy. Nie przebywanie w naruszającej nas sekcie, ale nieumiejętność zaopiekowania się nami po takim doświadczeniu, gdy już się z niej wydostaniemy. Nie doświadczenie wojenne, ale unikanie w rodzinie tego tematu dla “ochrony” dziecka.
Perry ubolewa nad powszechnym w naszej kulturze odcinaniem się od cierpienia, które utrudnia nam wszystkim gojenie naszych emocjonalnych ran, omawiając jednak równocześnie, na jak wiele sposobów możemy ulepszyć nasze domy, szkoły, gabinety psychoterapeutów i lekarzy, by były miejscami uwrażliwionymi na zjawisko traumy. Uczula nas też przy okazji na to, że sposób w jaki większość nas obecnie żyje – w zalewie bodźców bez tak potrzebnego bufora bliskich relacji – jest sam w sobie potencjalnie traumatyzujący.
Mówiąc o terapii traumy Perry przyrównuje ją do odwiedzania wraku dawno zatopionego statku. Najlepiej odkrywać elementy zatopionego statku kawałek po kawałeczku, krok za krokiem. Nie wszystko naraz, by nie zatonąć i by się w odkrywaniu tajemnic braku nie zagubić. Terapia traumy to nie miejsca na pośpiech. To przestrzeń uszanowywania czyjejś gotowości (i niegotowości) do pójścia dalej. To równocześnie proces, w którym nie da się zrobić dwóch kroków naraz, a by pójść do przodu, trzeba czasami zrobić kilka kroków w tył (i wyposażyć klienta psychoterapii w umiejętności, których nie miał szans wykształcić w wyniku traumatyzacji). Równie ważne jest też to, by przeczesywania statku nie zarzucić – życie w cieniu traumy może zgasić nam potencjał naszego życia.
“Co ci się przydarzyło?” to książka o potędze rytmu, społeczności, ale też nauki i wiedzy w traktowaniu traumy psychologicznej. To pean na cześć naszego niezwykłego układu nerwowego. I na koniec to zachęta do zainteresowania się tą zawiłą i interdyscyplinarna dziedziną, jaką są studia nad traumą, dysocjacją i potraumatycznym zdrowieniem.
Jak uszanować nasze indywidualne tempo dojrzewania, które kiedyś zostało zahamowane, czyli o książce “Leczenie traumy rozwojowej”
W miarę jak układ nerwowy staje się bardziej uregulowany, wiele zaburzeń poznawczych znika.
Im wcześniejsza trauma, tym bardziej globalny wpływ ma ona na fizjologię i psychikę człowieka.
Gdy dzieci odszczepiają istotne, agresywne impulsy, widzą tylko dwie możliwości: zidentyfikować się jako dobre, ale bezsilne (acting-in) albo zidentyfikować się jako złe, ale silne (acting-out).
Może zaskakiwać, że doświadczenie pełni możliwości jest jednym z najtrudniejszych zadań, przed którymi stoimy jako ludzie.
fragmenty książki
“Leczenie traumy rozwojowej” to książka o tym, co się z nami dzieje (z nami, czyli z naszym układem nerwowym, naszym zdrowiem i naszymi relacjami), gdy czynniki zewnętrzne wymuszają na nas skurczenie się zanim zdążymy w pełni rozkwitnąć. Wczesna trauma rozwojowa (sięgająca nawet naszego okresu prenatalnego) odcina nas skutecznie od witalności, elastyczności, wewnętrznej miękkości i gracji. Dla osób, które nie znają innej wewnętrznej rzeczywistości niż właśnie odcięcie od żywotności i czucia, każdy z nimi kontakt będzie zatem niechciany i przerażający. Nasze dramatyczne sposoby przystosowania się do wrogiego lub zaniedbującego środowiska, jakie jest naszym doświadczeniem w pierwszych latach życia, stają się dla nas przejawem naszej unikalnej natury (choć tak naprawdę są jedynie utrwalonymi sposobami bycia w świecie). Bierzemy na siebie – jako dzieci – odpowiedzialność za porażki osób bliskich, które nie potrafią nas chronić przed światem lub przed samymi sobą. Zapadamy się w sobie, rezygnujemy, odcinamy od czucia, nieruchomiejemy (fizjologicznie, ale też egzystencjalnie).
“Leczenie traumy rozwojowej” jest książką o tym, jak stopniowo odzyskiwać kontakt z życiem bez przytłoczenia jego intensywnością. To świetna książka dla terapeutów (głównie traumy), ale będzie też bardzo pomocną pozycją dla każdego, kto podejrzewa u siebie doświadczenie traumy rozwojowej. To też świetne kompendium wiedzy o tym, dlaczego u osób z traumą rozwojową techniki terapii czysto poznawczej nie mają dużych szans zadziałać, a nawet pogłębiać problem (przy wczesnej traumie – kora nowa nie jest jeszcze w pełni wykształcona, dlatego techniki poznawcze nie są w pełni skuteczne).
Przy okazji “Leczenie traumy rozwojowej” to również świetne wprowadzenie do terapii NARM (NARM = neuroafektywny model relacyjny), terapii nakierowanej na leczenie wczesnych traum rozwojowych, integrującej metody top-down z metodami bottom-up. To oparte o pracę na zasobach (a nie jedynie patologizacji objawów) podejście łączące wiedzę psychodynamiczną z metodami neurobiologii interpersonalnej, pracy z ciałem, technikami poznawczymi i teorią przywiązania. NARM jest naturalnym uzupełnieniem terapii Somatic Experiencing, o której mam nadzieję Wam tu nie raz wspomnieć na tej stronie.
Potrzebujemy cielesności, a nie tylko uważności, czyli o książce “Odetnij napięcie”
Jesteśmy potomkami najwrażliwszych, najbardziej niespokojnych i zestresowanych ludzi, jacy kiedykolwiek istnieli.
[…] powrót do aktywacji funkcjonalnej zapewnia nam podstawową żywotność, zdrowie i siłę.
Jeśli weźmiesz ze sobą ciało, nie zostaniesz sam na sam z umysłem.
Nie piszemy na nowo historii, tylko reorganizujemy fizjologię.
fragmenty książki
Pisanie o zawiłych neurobiologicznych kwestiach w sposób prosty, ale nie nadmiernie upraszczający to coś, co udało się Rebbekah LaDyne w jej książce “Odetnij napięcie” o radzeniu sobie z przewlekłym lub ostrym stresem. To równocześnie książka, którą osoby pracujące w (bliskim mi bardzo) nurcie Somatic Experiencing mogą rekomendować jako lekturę uzupełniającą terapię swoim klientom/pacjentom. To też książka dla każdego, kto chciałby znaleźć sposoby na odciążenie się ze skutków chronicznego stresu.
W “Odetnij napięcie” w praktyczny sposób opisane są założenia, które w Somatic Experiencing uwielbiam i wykorzystuję codziennie w swojej gabinetowej pracy:
- doświadczanie swojego ciała – jego mimowolnych i intencjonalnych ruchów, jego napięć i wiotkości, obszarów ciała, których nie czujemy i których doświadczamy nadmiernie – oraz uruchomienia tego ciała jest kluczowe w skutecznej pracy terapeutycznej (również auto-terapeutycznej);
- ćwiczenia uważności (szczególnie interoceptywnej = skupianie się na doznaniach z ciała, emocjach i impulsach) mogą generować jeszcze więcej napięcia u osób borykających się z permanentnym stresem;
- kluczowa dla naszego układu nerwowego potrzeba domknięcia reakcji na stresor/zagrożenie/wydarzenie traumatyczne; tych domknięć nasz układ nerwowy potrzebuje, by ze stanu zaktywizowania przejść do stanu ponownej spokojnej eksploracji (bez nich nasze ciała toczą permanentnie walkę, choć źródło tej walki znajduje się w dalekiej przeszłości);
- ruch jest źródłem samoregulacji i ukojenia;
- interocepcja regulacyjna – intencjonalne przekierowywanie uwagi na to, czego w swoim ciele doświadczamy jako spokojne, wyregulowane, bezpieczne – jest jednym ze sposobów roztapiania zmagazynowanej w ciele miesiącami/latami reaktywności.
To książka, którą nie tylko się czyta, ale książka, która osadza się w nawykach codziennego życia i powoli, ale definitywnie zmienia naszą relację z naszym ciałem i z naszą emocjonalnością. Gorąco Wam tę książkę polecam.
Poczucie bezpieczeństwa jako brama do transformacji, czyli o książce “Teoria poliwagalna w praktyce”
Zdolność do samoregulacji jest budowana na fundamencie ciągłych doświadczeń koregulacji.
Dziedzictwo rozregulowanej organizacji autonomicznej jest przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Neuroceocja bezpieczeństwa jest nie do pogodzenia z neurocepcją niebezpieczeństwa lub zagrożenia życia i dlatego jedna wyklucza drugą.
Historie, w których zamieszkujesz, biorą swój początek daleko od myślącego mózgu.
Traumę można zrozumieć jako chroniczne przerwanie połączenia z innymi.
Środowisko społeczne wpływa na nasza biologię.
Poczucie bezpieczeństwa ma u każdego z nas swoją własną historię. Nie ma jednej, wspólnej dla każdego, mapy ułatwiającej poruszanie się w kierunku stabilnego i elastycznego poczucia bezpieczeństwa. Taką mapę musimy stworzyć sobie sami lub z pomocą psychoterapeuty. A proces pozyskiwania wskazówek o uwarunkowaniach swojego poczucia się bezpiecznie nigdy się nie kończy (bo i stale coś się w naszym odbieraniu bezpieczeństwa zmienia).
Nowa książka Deb Dany o teorii poliwagalnej w praktyce to dla mnie – poza bardzo przystępnie przekazaną teorią – skarbiec ćwiczeń do wykorzystania w terapii traumy dla terapeuty pracującego w każdym niemal nurcie. To książka o tym, że nasz układ nerwowy (tu akurat najbardziej jego część autonomiczna) uczy się najbardziej przez doświadczenie i naszym zadaniem jest dostarczać mu jak najwięcej doświadczeń, w których poczuje/my ugruntowanie, siłę i przyjemność. To książka o tym, jak zaprzyjaźnić się ze swoim układem nerwowym i jak w tym procesie wesprzeć innych. To również książka o potędze arteterapii i kreatywności w odnajdywaniu drogi do siebie. Bardzo Wam ją polecam!
Dana, D. (2021), Teoria poliwagalna w praktyce. Zeszyt 50 ćwiczeń. Kraków: WUJ.
Sabina Sadecka, nauczycielka terapii traumy
Poznań, 27 lutego 2022
Comments 2