Książki możemy czytać w sposób bierny i odtwórczy lub w sposób żywy i wzbogacający. Najfantastyczniejszą książkę mogę w jej odczytaniu gdzieś zupełnie zagubić, gdy będę chciała ją po prostu “odhaczyć”, dokończyć, pochwalić się (też sama przed sobą) jej lekturą. Jeśli jednak książka ma mnie rozwinąć, ma coś ważnego wnieść w moje życie, potrzebuję czytać ją w sposób żywy. Dzieje się tak, gdy pozwalam sobie dyskutować z nią w mojej głowie (i w moich rozmowach z przyjaciółmi), gdy do niej wielokrotnie wracam (przez tygodnie, miesiące, lata), gdy obserwuję świat wokół szukając w niej książkowych analogii lub książkowych przeciwieństw. Żywe czytanie to dla mnie rozsadzanie treści książki zachwytami, wątpliwościami, pytaniami i pomysłami wyrosłymi z lektury. Gdy czytam teksty w sposób żywy, to tak jakbym tworzyła z nich zupełnie nową treść – na krawędzi słów książki, mojego doświadczenia i mojej wyobraźni.
Nie interesuje mnie szare, odtwórcze czytanie. Nie chcę czytać książek po to, by mieć ich przeczytanych więcej (i móc sięgnąć po kolejną martwą lekturę). Chcę czytać książki, by rozumieć siebie bardziej, by wzrastać, by książek używać do zmiany świata.
Takie oto książki przeczytałam ostatnio w sposób żywy:
1. O ciele, które wie, co robić i o tym, jak mu nie przeszkadzać. “Głos wnętrza” jako moja ulubiona obecnie książka o terapii traumy
Ta książka jest również najbardziej osobista i poetycka ze wszystkich, które napisał.
z przedmowy Gabora Mate’
Obserwacje, które poczyniłem podczas kontaktu z przedstawicielami różnych ludów tubylczych, pozwalają mi stwierdzić, że moja metoda ma pewne cechy wspólne z szamańskimi rytuałami uzdrawiającymi.
W pamiętnej rozmowie telefonicznej (prof. Nikolaas) Tinberg przemawiał do mnie głosem życzliwego dziadka: “Peter, pamiętaj, że jesteśmy po prostu grupą zwierząt”.
Osoba, która wchodzi przerażona w proces znieruchomienia, z dużym prawdopodobieństwem będzie z niego wychodzić w takim stanie emocjonalnym. “Tak jak wchodzą, tak też wychodzą” – to zwrot używany przez chirurgów wojskowych szpitali polowych do opisania reakcji ich pacjentów rannych na polu bitwy.
cytaty z książki
“Głos wnętrza” to książka, którą warto ustawić na półce obok “Strachu ucieleśnionego” Bessela van der Kolka i książki Judith Herman “Trauma. od przemocy domowej do terroru politycznego”. Ta triada książek dotyka tematu traumy z różnorodnych i uzupełniających się niemal w pełni perspektyw – historycznej, politycznej, społecznej, kulturowej, antropologicznej, psychologicznej, fizjologicznej i terapeutycznej. Bessel van der Kolk przekonuje nas przede wszystkim, że mówienie o traumie to nie leczenie traumy (i że do zrozumienia traumy potrzeba czegoś więcej niż istotności statystycznej). Pokazuje też deficyty (choć na szczęście nie zupełną bezużyteczność) terapii poznawczo-behawioralnej i psychoanalizy w terapii traumy. Judith Herman serwuje nam z kolei niezwykłą opowieść o upolitycznieniu traumy (i wielu okresach zapominania o niej), jak i konieczności wprowadzenia do psychopatologii diagnozy traumy złożonej (cPTSD), co zresztą się częściowo na świecie udało. Peter Levine zaś w recenzowanym tu “Głosie wnętrza” snuje swoją książkową opowieść wokół biologii, antropologii i etologii (dziedzinie nauki badającej zachowania zwierząt), pokazując nam niezwykłą mądrość wpisaną w nasze ludzkie (ale przecież równocześnie tak bardzo ssacze) ciała.
“Głos wnętrza” to książka ucząca o tym, że praca z traumą polega przede wszystkim na wsparciu naszych naturalnych trajektorii zdrowienia. To książka o powściągliwości terapeuty podczas takiej pracy, o delikatności i nieinwazyjności terapii traumy. To równocześnie świetny podręcznik pozwalający zrozumieć najważniejsze idee nurtu Somatic Experiencing (którego Peter Levine jest twórcą): pendulowania, miareczkowania, SIBAM-u czy renegocjacji traumy.
“Głos wnętrza” jest też – co dość zdumiewające! – książką autobiograficzną. Peter Levine opisuje w niej swój osobisty wypadek (potrącenie przez samochód na pasach) i to, jak – dzięki własnemu głębokiemu zrozumieniu istoty traumy i straumatyzowania – udało mu się zapobiec skutkom traumy w późniejszym życiu. Polecam Wam szczególnej uwadze właśnie te części książki (wypadek został w niej opisany dwukrotnie): to bardzo praktyczny opis mechanizmów zdrowienia i rezyliencji, a równocześnie użyteczne wskazówki dla wszystkich tych, którzy doświadczyli straumatyzowania lub z osobami po traumie pracują.
“Głos wnętrza” to ważna pozycja dla każdego, kto chciałby wintegrować pracę z ciałem do swojej terapeutycznej pracy i absolutny must-read dla każdego terapeuty traumy.
2. O traumie, której skutki wychodzą daleko poza osobiste cierpienie (i prowadzą nas ku salom sądowym i więzieniom), czyli o książce „Diabeł, którego znasz”
[…] badania psychiatryczne wymagają niekiedy “głębokiego zanurzenia się” w ciemną toń, gdzie może nam się objawić zarówno niezwykłe piękno, jak i wielkie niebezpieczeństwo.
[…] tożsamość ofiary i sprawcy nie są ustalone raz na zawsze i mogą współistnieć w jednym człowieku.
Każdy, kto odbiera drugiemu człowiekowi życie, zmienia jednocześnie na zawsze własne.
Bardzo poruszyły mnie słowa jednego z funkcjonariuszy, który powiedział mi niedawno, że według niego “w każdym agresywnym więźniu tkwi pełen dobroci człowiek, który chciałby wydostać się na zewnątrz”.
Ogarnął mnie niepokój, a to uczucie, którego psychiatra sądowy nigdy nie ignoruje.
Nikt im nie sugeruje, że przeszłość nie istnieje. Brytyjska psychoanalityczka Caroline Garland ujęła to wprost: proces leczenia polega na tym, żeby “ciągle nad tym pracować, a nie żeby mieć to z głowy”.
Cytaty z książki
Glenn Ashead, autorka książki “Diabeł, którego znasz” jest psychiatrką, psychoanalityczką i terapeutką specjalizującą się w pracy z przestępcami cierpiącymi równocześnie na choroby psychiczne (to ostatnie nie jest jednak aż tak częstą korelacją; miażdżąca większość osób chorych psychicznie nigdy nie popełnia żadnych przestępstw). Autorka przez lata pracowała jako psychiatrka i terapeutka w Broadmoor – szpitalu psychiatrycznym o zaostrzonym rygorze (o którym przypomniałam sobie ostatnio za sprawą wybitnego filmu “Silent Twins”). Większość opisanych w jej książce przypadków to właśnie pacjenci Broadmoor – seryjny morderca, stalkerka, podpalaczka, rodzic molestujący seksualnie swoje dzieci, lekarz ściągający na komputer pornografię dziecięcą…
Niektóre z opisanych przez dr Adshead historii kończą się dobrze, terapia przynosi spektakularne skutki, życie pacjentów dr Adshead zmienia się (lub przynajmniej zmienia się ich sposób patrzenia na siebie i najtragiczniejsze momenty ich życia). Są jednak i historie smutne, zaczynające i kończące się mrokiem. Glenn Adshead daje jednak szansę na uczciwą terapię każdemu – niezależnie od wagi i brutalności jego przestępstwa. Bycie przestępcą nie odziera nas przecież – według niej – ze statusu bycia człowiekiem (a rolą psychoterapeuty nie jest oceniać, lecz pomóc).„Diabeł, ktorego znasz” to tym samym książka o etosie pracy psychoterapeuty, o ciągłym sprawdzaniu, czy nie ulegamy rozleniwieniu w naszym myśleniu i czy potrafimy (nadal!) być dla naszych pacjentów dobrymi przewodnikami po najczarniejszych zakamarkach ich duszy.
Kocham tę książkę szczególnie za wplatanie w jej fascynującą treść wierszy (mamy tu nawet fragment poezji Szymborskiej), jak i niezliczonych cytatów z Szekspira (aż chce mi się go na nowo czytać!). Lubię ją też za delikatne, uważne użycie ram psychoanalitycznych do rozumienia tego, co wydarza się w świecie wewnętrznym pacjentów Glenn.
„Diabeł, którego znasz” to książka, która ma szansę na zawsze zmienić nasze widzenie innych ludzi i widzenie siebie. Choć to książka o najgorszych z ludzkich zbrodni, zostawia nas z poczuciem, że wszyscy – w swoim egzystencjalnym błądzeniu i odnajdowaniu się – mamy ze sobą o wiele więcej wspólnego niż jesteśmy w stanie sami przed sobą przyznać. To równocześnie apel o niepozostawianie traumy wczesnodziecięcej swojemu biegowi. Wiele zła tego świata moglibyśmy zatrzymać, gdyby tylko udało się na dziecięce zranienia reagować u ich zarania, a nie – po latach – w szpitalach, więzieniach lub kostnicach.
3. O tym, jak bardzo potrzebujemy we wczesnych relacjach porządku, czyli o książce “Odwrócona relacja” Margot Sunderland
Niekiedy uporczywe wybuchy dziecka, spowodowane złością lub dystresem, mogą stanowić “partyturę” bólu rodzica lub relacji rodziców. Krzyk rodzica ma więc charakter wewnętrzny, jednak wychwycony przez dziecko zostaje przez nie realnie wykrzyczany. Uwalniane przez dziecko napięcie opiekuna może być skutkiem jakiejkolwiek emocji tego ostatniego, na przykład przygnębienia, złości lub goryczy, a nawet nieprzepłakanego żalu.
Dziecko generalizuje obraz przerażającego rodzica i przenosi go na inne osoby.
W przypadku stresu pourazowego informacje chemiczne płynące ze ssaczej i gadziej części mózgu przytłaczają płaty czołowe (wyższy obszar mózgu, odpowiedzialny za myślenie) i osłabiają zdolność dziecka do racjonalnego myślenia o tym, co się dzieje.
Badania pokazują, że jeśli rodzice stale nie są w stanie rozpogodzić się na widok swojego dziecka, widząc okazywaną przez nie miłość i czułość, jego mózg przyzwyczaja się do niskiego poziomu hormonów odpowiedzialnych za pozytywne pobudzenie i do wysokiego poziomu hormonów stresu.
Cytaty z książki
To oczywiste, że jeśli książkę poleca profesor Katarzyna Schier, to prędzej czy później znajdzie się ona na mojej półce. Miałam unikalną okazję uczyć się od pani profesor na studiach i od tamtej pory z niecierpliwością wypatruję wywiadów z nią, jej wykładów i kolejnych jej publikacji. I to właśnie od prof. Schier dowiedziałam się o książce “Odwrócona relacja” Margot Sunderland. Książkę od razu nabyłam, przeczytałam od deski do deski i od razu zamarzyłam, by przeczytać więcej książek tej autorki (na półce czeka na swoją kolej jeszcze ta).
“Odwrócona relacja” to książka przede wszystkim o parentyfikacji (czyli sytuacji w której to dziecko opiekuje się – psychologicznie – rodzicem, a nie na odwrót), o rodzicach, którzy wychowawczo są niestabilni, o dzieciach, którym trudno poczuć się bezpiecznie w byciu dzieckiem. To książka o tym, że normalne staje się dla dziecka to, co zna, a nie to, co jest dla niego dobre. O strachu, który blokuje spontaniczny rozwój dziecka, jego zdolność do eksploracji, zabawy, czy wyregulowania sowich stanów emocjonalnych. To równocześnie książka pełna wspaniałych narzędzi terapeutycznych (nie tylko do pracy z dziećmi), które pozwalają w terapii zaadresować zranienia i deficyty związane z naszymi opiekunami/rodzicami.
To jednak również książka trudna, stawiająca nas twarz w twarz z cierpieniem dziecka, którego rodzic jest na niego “opiekuńczo zablokowany” (to jeden z konceptów omawianych w “Odwróconej relacji”). To książka o tym, że rezerwuar zaufania dziecka do rodzica nie jest niewyczerpany i bywają relacje rodzic-dziecko, w których to ostatnio przestaje swojego rodzica kochać. To książka o ogromnej roli, jaką wszyscy dorośli spełniamy w oczach dzieci i jak często w tej roli po prostu zawodzimy.
Polecam ją szczególnie terapeutom dziecięcym, ale i terapeutom osób dorosłych zmagających się z traumą złożoną.
4. O tym, że nie da się zapić bólu, czyli książce “Poszukiwanie bezpieczństwa. Terapia PTSD i nadużywania substancji psychoaktywnych”
Należę do trzeciego pokolenia kobiet w mojej rodzinie, które pokonały zaburzenie po stresie traumatycznym (PTSD). Moja mama i babka pochodziły z Węgier. Ocalały z Holocaustu, przeżywając najtragiczniejsze sytuacje i wielokrotnie doświadczając traum.
z przedmowy autorki
Terapeutów namawia się do “słuchania” zachowania pacjentów bardziej niż ich słów w celu skuteczniejszego słuchania (np. zachowanie autodestrukcyjne jako “wołanie o pomoc”).
Nadużywanie substancji nie oznacza “zła”, lecz nietrafioną próbę rozwiązania problemu.
To, co powie pacjent jest warte dwa razy więcej niż to, co powie terapeuta.
Cytaty z książki
To najbardziej techniczna z opisanych w tym zestawieniu książek (traktuje ono o grupowym modelu terapii i opisuje krok po kroku każde z 25. spotkań terapeutycznych). Bardzo ją lubię jednak przede wszystkim za jej teoretyczny wstęp, który wyjaśnia wzajemne, dwukierunkowe i nierozłączne zależności między przeżytą traumą i uzależnieniami. Tradycyjne terapie traktują temat traumy i uzależnienia sekwencyjnie: najpierw zajmujemy się w nich uzależnieniem, potem dopiero terapią traumy. Podejście Lisy Najavits pozwala obie te trudności zaopiekowywać jednocześnie, nie tracąc też z pola widzenia faktu, że ani uzależnienie, ani trauma nie definiują nas ostatecznie. Jesteśmy przecież kimś większym niż nasze uzależnienie, jesteśmy kimś większym niż nasz ból. Jesteśmy całością i właśnie jako całości powinniśmy być traktowani w procesie zdrowienia/psychoterapii.
“Poszukiwanie bezpieczeństwa” to bardzo delikatny, stopniowy, budujący poczucie stabilności i wspólnotowości sposób pracy terapeutycznej. Fundamentem jest tu tworzenie przestrzeni do odzyskania przez pacjentów poczucia psychologicznego bezpieczeństwo (bezpieczeństwa bycia z wspomnieniami traumatycznymi, dbania o siebie, bezpiecznego bycia z innymi ludźmi etc.). To również praca nad stopniowym urealnieniem kosztów uzależnienia i wszelkich innych strategii unikania czucia. Jednym z ważnych tematów tej terapii jest też wymiar egzystencjalny, eksplorujemy z pacjentami ich wartości i to, jakimi ludźmi chcą się stawać (a nie tylko to, co chcą ze swojego życia wyeliminować).
Życzę Wam pięknej, żywej lektury opisanych tu książek! I pięknych terapeutycznych procesów. Świat bardzo mocno potrzebuje teraz terapeutów (a jeszcze bardziej terapeutów traumy). Obyśmy nigdy nie przestali się w tym zadaniu doskonalić i wzrastać.
Sabina