Nasze strategie przetrwania traumy stają się naszymi kotwicami. Nauczyliśmy się, że – choć świat na zewnątrz nie jest stabilny – stabilne może być to, jacy my w tym świecie jesteśmy. Czujemy się bezpiecznie nie dlatego, że jest bezpiecznie, a dlatego że robimy to, co kiedyś – dawno temu – dawało nam poczucie bezpieczeństwa.
Naszymi kotwicami bezpieczeństwa staje się:
– napięcie mięśni ciała (które kiedyś chroniło nas przed czuciem czegoś dla nas niezmieszczalnego)
– intelekualizowanie (które pomagało w odcięciu się od skonfliktowanych emocji, doznań, impulsów)
– przymilanie (które chroniło nas przed agresją innych)
– doprowadzanie siebie do stanu wykończenia (które pozwalało nam nie kontaktować się z horrorem, który się wydarzał wokół nas)
– itp. itd.
Jeśli jednak – w nagły, nieskontrolowany, niezrozumiały sposób – coś/ktoś zabierze nam możliwość użycia naszej zautomatyzowanej strategii przetrwania, możemy wpaść w stan bezradności, pomieszania, zagubienia i mocno zintensyfikować nasze sposoby na nie-czucie i chronienie siebie (np. jeszcze bardziej napinać swoje ciało, pracować jeszcze ciężej, upijać się jeszcze mocniej etc.). Może nas też wtedy zalać – ogromna i nie do powstrzymania – fala doznań, których dzięki użyciu strategii przetrwania nie musieliśmy doświadczać: lęku, wstydu, gniewu, wstrętu…
Tym, co może nam zaburzyć wewnętrzny system utrzymujący nasze poczucie bezpieczeństwa może być: substancja psychoaktywna (która zmienia nasze czucie granic i chęć ich bronienia), intensywny masaż (który rozpuszcza nasze potraumowe napięcia), sesja pracy z ciałem, joga, intensywne ćwiczenia fizyczne czy oddechowe, medytacja itp itd. Nasze psychologiczne zapory może też nagle (słowo nagle jest tu kluczowe) osłabić ciepły, nieoceniający, bezpieczny kontakt z drugim człowiekiem, który z jednej strony zabiera nam konieczność ciągłego chronienia się przed bliskością, z drugiej zaś strony sprawia, że czujemy się zupełnie przy nim bezbronni.
Nasze strategie przetrwania nie są tylko złe. One są pomostem, jaki tworzy się pomiędzy traumą a naszym wyjściem z niej. Pozwólmy im zmieniać się powoli. Pozwólmy też sobie powoli i łagodnie żegnać się z ich brakiem.
Dziekuje