A co jeśli można przeżyć życie w pełnej psychologicznej odrębności? Przynależąc do siebie, myśląc swoje myśli, czując swoje emocje, mając swoje własne nadzieje.
Odrębność nie jest samotnością, ignorancją, odgradzaniem się od innych (odgradzają się ludzie bardzo nieodrębni). Odrębność jest uznaniem swojej realności i wyłonieniem się w pełni: „oto jestem. takie są moje możliwości, takie są moje ograniczenia. jestem czymś więcej niż myślicie o mnie i równocześnie czymś o wiele mniej. jestem”.
Odrębność jest końcem szamotania się z tym, czego inni by od nas chcieli, a początkiem decydowania, jak – z tym co jest i czego nie ma – zaangażować się w życie. Odrębność jest uznaniem tego, gdzie kończy się możliwość, a zaczyna zlewanie się z czyimiś iluzjami na nasz temat. Odrębność jest postawieniem granic (z serca, a nie tylko z głowy) i ustaniu, gdy nadejdą tych granic konsekwencje.
A co jeśli po prostu możesz być odrębny/a? Wchodzić w relacje z innymi, nie zostawiając za drzwiami relacji z samym sobą. Być ze sobą i z innymi, na tych samych prawach: szacunku i uznania swych możliwości i ograniczeń. Mieć kanty i nie wystraszać się ich.
Nie wchodzić w każdą grę, do jakiej zapraszają cię inni i decydować, po prostu decydować…